czwartek, 28 maja 2015

Zapraszamy 

w niedzielę 7 czerwca 2015r.

na roboczy finisaż Mistrza i uczennic, gdzie artyści będą dialogować na płótnach w godz. od 18-tej do 20-tej
Zapraszamy do uczestnictwa w oglądaniu i tworzeniu sztuki

środa, 27 maja 2015

sobota, 16 maja 2015

Duuużo fotek z wernisażu 15maja 2015r. Sylwestra Łachacza pt. "Ostatnia sztuka"



























Było nas ponad siedemdziesięciu!

Tadeusz Żukowski

SYLWESTRA ŁACHACZA
epifanie oczyszczenia i przemiany
albo krajobrazy koloru, światła i przestrzeni
1.
Krytyka artystyczna na pytanie o sztukę Sylwestra Łachacza (rocznik 1955) wręcz odruchowo odpowiada: malarstwo pejzażowe; artysta abstrakcyjnego krajobrazu; poznański pejzażysta powiązany z twórczością Piotra Potworowskiego, Tesseiyre'a czy Andrzeja Kurzawskiego. Potem dodaje, że ten wyjątkowo płodny malarz „przyjmuje postawę antyintelektualną", unika wpisywania w jakikolwiek nurt sztuki współczesnej i nie utożsamia się z własną generacją reprezentowaną przez „Nowych Dzikich", dystansując się równocześnie wobec przedstawicieli tzw. magicznego realizmu. Dodajmy, że i sam artysta wyznaje, iż raczej nie ufa malarstwu figuratywnemu, gdyż niesie ono, jego zdaniem, zbyt wiele ograniczeń. Czyżby zatem, w wieku przesycenia kulturą, powrót do natury i projektowanie, aktywnością artystyczną, jakiegoś „nowego sentymentalizmu" wyrażającego się poprzez kreowanie syntezującej kolor, światło i przestrzeń wizji pejzażu? A może jest to takie umiłowanie wolności w malarstwie, że prowadzi oko, serce i rękę twórcy do - swego rodzaju - początku? Początku widzenia-wzruszenia, malowania, a nawet - świata... Do odkrywania miejsc (sytuacji), w których natura przemieniona w malarstwo dzięki imperatywowi talentu artysty, już jako sublimowane malarstwo - staje się potencjalną muzyką.
2.
Pierwsze „zapisy" na płótnie krajobrazu dotkniętego okiem Łachacza, jakie miałem okazję zobaczyć w jego pracowni, bardzo wydatnie różnią się od obrazów powstałych w ostatnim okresie. Gdy pierwsze prace zaciekawiają, to te „ostatnie", powstałe na przełomie XX i XXI wieku, często „zapierają dech" mocą malarskiego dotknięcia  świetlistości – i - przestrzenności  koloru;   intensywnością  oddechu prześwietlonej przestrzeni oraz, co jest największym atutem tej twórczości czy też jej .Jawną" tajemnicą, rafinacją subtelności światła, które te obrazy spaja w całość. W jednolitość wyjątkowo lirycznej opowieści o epickim wymiarze czystego malarstwa; malarstwa, które jest też radością odzyskiwania wewnętrznych krajobrazów (duszy). To, co jest „pomiędzy", nazwałbym - drogą, która u celu przemienia się w Drogę, jak jakości materialne (płótno, farba, laserunek) przemieniają się w dzieło, a u wielkich mistrzów w - Dzieło.
3.
Przeglądając dziesiątki obrazów Łachacza i kontemplując prace najbardziej mnie poruszające odnoszę wrażenie, iż droga twórczego, jakże intensywnego, malarskiego wysiłku tego poznańskiego artysty to najpierw doznanie pustki i martwoty wszelkich konwencji- To dało w rezultacie prawie odrzucenie samego malarstwa, jako swoistego kłamstwa narzucanego nie skrępowanemu duchowi, który objawia się w wolności widzenia. Potem, po pokonaniu ciemnej strony wszelkiej negacji, rozpoczęło się przedzieranie ku Zobaczonemu przez opór materii malarskiej uwikłanej w szkoły widzenia- Dlaczego akurat krajobrazu? Może dlatego, iż krajobraz bywa dla ducha (i umysłu) zmęczonego światem, zgiełkiem, nadmiarem form, konwencji oraz stylów wręcz mistycznym oczyszczeniem i porządkującym olśnieniem. Wystarczy przypomnieć jakże przecież liczne ucieczki malarzy i poetów w „natury ramiona", a mistyków na pustynię, gdzie tylko pejzaż zmiennego nieba i nieruchomej ziemi złączonych blizną horyzontu.
4.
I oto kolejny paradoks pejzażu: krajobraz przez fakt, iż obiektywizuje uczucia nigdy nie jest doświadczany w stanie „czystym", tzn. obiektywnym właśnie, a więc jako obiekt
niejako obojętny. Zawsze jest pośrednikiem pomiędzy zlokalizowanym w osobie punktem widzenia a naturą (zewnętrznym obrazem świata). Stąd też, o paradoksie, jak mawiają metafizycy i mistycy, staje się on syntezą subiektywnego i obiektywnego; w sztuce: pierwiastka lirycznego oraz epickiego. A cóż, na przykład, innego dzieje się w „Panu Tadeuszu", gdy Mickiewicz opowiada, „maluje" słowem, swe wewnętrzne, bo wspominane, krajobrazy?
Poniekąd podobnego zjawiska doświadczamy kontemplując najlepsze prace malarskie Sylwestra Łachacza- Owo „podobne" rozgrywa się na najwyższym poziomie uogólnienia: syntezy. Wszystko, co w naturze szczegółowe w tych obrazach zostaje sprowadzone (podniesione?) do ogólnego: napięć, natężeń, zagęszczeń i sublimacji koloru w relacji z innym kolorem, barwami, wpisanymi w przestrzeń i tę przestrzeń opisującymi. A wszystkie te działania i oddziaływania malarskie, jak przystało na największe ambicje artystyczne, jest podstawą dla objawiania się niepospolitego piękna światła.
5.
W tym momencie można pokusić się na takie zdanie: całą historię malarstwa dałoby się również opowiedzieć jako historię malowania światła. W świetle bowiem zawarta jest szczególna tajemnica; światło im bardziej jest, tym bardziej jest świat Inaczej rzecz ujmując: światło w ten sposób istnieje, że im bardziej jest „niewidzialne", tym bardziej uwidacznia i uwyraźnia istnienie świata. Światło odsłania świat, zdejmując z niego zasłonę nocy i ciemności. Oto jego paradoksalność, z której można wywieść zarówno teologię i teleologię Światłości:
być niewidocznym, by uwydatniać i uwyraźniać; nie przesłaniać swym istnieniem bytu, ale byt ten do istnienia powoływać. Stąd już blisko do mistyki „nieobecności" Boga w stworzonym-nieustannie - stwarzanym wszechświecie. I objawiającej, epifanicznej, roli malarstwa (obrazu) w kontemplacji stworzonego świata, który w widzeniu Stwórcy „był dobry", o czym w „Tryptyku Rzymskim" przypomina Jan Paweł II.
Czyż, zachowując proporcje, malarz nie uobecnia się w podobny sposób w swoim dziele? Przecież z całej mocy swego talentu tak w nim jest, by ono tym bardziej było. U Sylwestra Łachacza objawia się to w pragnieniu doścignięcia tajemnicy świetlistości koloru i przestrzenności światła. Ten imperatyw ruchu w głąb krajobrazu, który staje się zwierciadłem otwierania się artysty na samego siebie - w nadziei doścignięcia źródeł (Źródła) światła - doprowadził go do podróżowania w głąb malarstwa i malowania. Wgłębianie się w malarskie materie skutkowało odkryciem, że światło jest wszędzie tam, dokąd je malarz zaniesie w sobie. Stąd już krok do „porzucenia" podpórek „landschaftu" i oddanie się pejzażom żywiołu czystego i oczyszczającego malowania. I  Łachacz ten krok uczynił: stał się mistrzem krajobrazu koloru, światła i przestrzeni. Niejako odbijając się od natury powrócił, prześwietlony budzącą się duchowością,  do kultury, którą odkrył na nowo jako swoją wysublimowaną naturę.
6.
W finale tych refleksji zgadzam się z kompozytorem Zbigniewem Kozubem, że zmaterializowany w ramach obrazu abstrakcyjny pejzaż, w którym jakby kalejdoskopowo zmienia się punkt widzenia raz eksponujący kolor, raz światło, a innym razem przestrzeń - staje się, na swych szczytach , muzyczną partyturą. I wtedy to malarstwo można - usłyszeć. Oto obraz otwiera się na kontemplacyjne spotkanie krajobrazów wewnętrznych artysty opisującego swoje peregrynacje w poszukiwaniu Światła i Oddechu - z dążącą na podobne spotkanie psyche odbiorcy. A takie zbliżenia poprzez sztukę czyż nie bywają zaproszeniem do pejzażu, gdzie słychać budzącą się muzykę twórczej radości i wyczuwa się oczekiwanie na cud przemiany materii w Ducha, który „wieje kędy chce”? Chwilami ma się wrażenie, że i przez najwybitniejsze obrazy Sylwestra Łachacza.

Tadeusz Żukowski



Wszystkie "ostatnie sztuki" sprzedajemy!

wtorek, 12 maja 2015


Zapraszamy na wernisaż wystawy malarstwa Sylwestra Łachacza pt. "Ostatnia sztuka"do Salonu Sztuki "Kreatura"
- 15 (piątek) maj 2015r. godz. 18:00
Na wernisażu Paweł Stankiewicz wykona solo na
saksofonie altowym utwór Victora Morosco - "Blue Caprice"

poniedziałek, 11 maja 2015