Zapraszamy w niedzielę dnia 15 grudnia 2019r. o godz. 18-tej na aukcję malarstwa na cele charytatywne. W aukcji wezmą udział obrazy takich twórców art. pl. jak prof. Grzegorz Ratajczyk, prof. Elżbieta Wasyłyk, Tadeusz Sobkowiak, Beata Pendowska, Sylwestra Łachasza i innych.
Salon Sztuki Poznań ul. Jana Spychalskiego 14/5 tel.601 77 65 11 salonsztukikreatura@gmail.com
sobota, 7 grudnia 2019
niedziela, 24 listopada 2019
Maria Silska "Z mojej perspektywy"
Wystawa malarstwa w Galerii „Salon Sztuki Kreatura”
Kurator wystawy: Andrzej Maciejewski
Tekst: Dr Agnieszka Balewska "Pejzaże, Wizaże i Blaski Natury”
Aby poznawać ciągle naturę i być w jej rezonansie, można
penetrować przestrzenie plenerowe bądź naturalne. I choć słucha się już co raz
rzadziej śpiewu ptaków, zawsze istnieje jeszcze szansa w naszym industrialnym
świecie, żeby wyrwać dla siebie z codziennej rzeczywistości ową niezwykłą życiodajną
cząstkę przyrody. Właśnie tak czyni, zaangażowana w proces kreacji i wierna
swojemu powołaniu malarki, Maria Silska. Jako artystka w obecnym roku 2019
obchodzi 40-lecie pracy twórczej. Jest również inicjatorką i współzałożycielką
Związku Artystów Plastyków, zarejestrowanego stowarzyszenia w 1990r., który
liczy sobie zgoła 30 lat. Malarka została nagrodzona za swoje promocyjne i
artystyczne działania „Krzyżem Zasługi Prezydenta RP” a za działalność
społeczną otrzymała Odznakę Honorową: „Za zasługi dla Województwa
Wielkopolskiego”. Jako utytułowana, jest zarazem osobą bardzo skromną i nie
goni za światową sławą. Zawsze lojalnie ustawia swoje wysłużone sztalugi w
pejzażu, scalając się jednocześnie z nieoczekiwaną sytuacją i nieprzewidywalnym
klimatem. W taki więc sposób odnajduje własne miejsce w otoczeniu przyrody; w
jej pierwotnym krajobrazie, wraz z promiennym niebem, powiewem: wiatru i
deszczu a czasem i jesiennej słoty. Operuje twórczo całą swoją wrażliwością i
otwartą postawą cierpliwej malarki i utalentowanej plastyczki. Kreuje własne
niezwykle sugestywne, zrównoważone pejzaże - właściwie od zawsze. Bowiem od
dzieciństwa interesowała ją sztuka, a szczególnie malarstwo. Sama mówi o sobie
w taki o to sposób: „Kocham przyrodę, ludzi i
zwierzęta. Moje dzieciństwo upłynęło nad Jeziorem Maltańskim i myślę, że piękno
tego miejsca głęboko zapadło w moje serce. Długo mogłabym na ten temat mówić...
Po prostu chciałabym na płótnie utrwalić ważny i wzruszający czas oraz ulotne
chwile zjawiskowego, mijającego piękna... Malowanie to moja pasja.” To
bardzo istotne słowa malarki, bo trudno dziś czasem usłyszeć ze strony
poszukujących artystów tak elementarne i prostolinijne słowa afirmacji świata w
ogóle. A zatem oglądając aktualną wystawę Marii Silskiej wiemy z pewnością, że
sztuka ta wypływa z głębokiej egzystencji i zachwytu nad stworzoną przyrodą.
Malarka operuje bardzo wyrafinowaną kolorystyką i z wielką atencją opisuje
barwnym pędzlem biologiczną rzeczywistość. I może dlatego, że oko widza do
oczywistości przyzwyczaja się z naszego naturalnego doświadczenia szybko, to
wydaje się, że trudniej jest malarce ująć owe wiarygodne oraz impresjonistyczne
spostrzeżenia i powidoki w sposób doskonały, jednocześnie niezwykle świeży i
oryginalny. A jednak artystka maluje perfekcyjnie, w sposób przenikliwie czysty
i klarowny z radością i podziwem, właśnie w tej wybranej klasycznej materii
pejzażu i jego przedstawień, jakimi są: krajobraz, sztafaż, pędzące konie czy
widoki kwiatów, drzew i jezior. I choćby zjawiło się 111 konceptualistów, to
również i oni nie podważą ani podstawowej, analitycznej artystycznej koncepcji,
jak również doskonałej wyważonej formy, syntetycznej złożonej kompozycji,
wysublimowanego warsztatu i lekkości dynamicznego pędzla. Tak więc malarski
świat Marii Silskiej daje nam dzisiaj niezbywalny dowód, że sztuka potrafi
ocalić, chronić, również pozwala przeżyć owe niezbywalne wartości, zarówno
estetyczne i etyczne, a których to wypracowanych cech jej twórczości nie sposób
nie cenić ani o nich zapomnieć, wiedząc, że nasze życie płynie dalej...
Poznań, 23.11.2019
dr Agnieszka
Balewska
2.040,-zł
Zapraszamy!
niedziela, 27 października 2019
Przedstawiamy recenzję z wystawy:
Anna
Hryniewicz-Szulc / Wystawa Malarstwa
Galeria
Salon Sztuki Kreatura w Poznaniu / 2019
"Mityczne,
czy Oniryczne Ogrody" – Tekst dr Agnieszka Balewska
Wraz z rychłymi zmianami
czasu letniego na zegarze zimowym w naszej personalnej przestrzeni
biologiczno-geograficznej, równie zjawiskowo w połowie października pojawiła
się w Galerii Salon Sztuki Kreatura wystawa efemerycznego malarstwa Anny
Hryniewicz–Szulc. Jest to ze wszech miar niezwykła prezentacja plastyczna z
bogatą i urozmaiconą w formie wyrazu wypowiedzią artystyczną, która zapada
głęboko w doznaniach, pamięci i przeżyciach licznych widzów. Zwiedzając
wystawę, jesteśmy zatem uczestnikami osobistej emanacji radości i akceptacji
pierwotnej natury z jej przyjazną i ciepłą odsłoną rzeczywistości przyrody,
dopełnioną w kompozycjach i przestawieniu, widokami zacisznej prowansalskiej
architektury. Tak więc widzimy na nowo życzliwy otaczający świat, który jest
naszym elementarnym udziałem z prawem do przyjaźni, miłości i dobrostanu. Tym
samym stajemy się świadkami nieustannego i cyklicznego przebudzania natury w
jej kolejnych przejawach barwnego kolorytu i równocześnie w prezentowanej
artystycznie wypracowanej i złożonej formie flory oraz twórczej wizji, która
ujawnia malarskie, wsobne widzenie świata w ogóle. Anna Hryniewicz-Szulc
postrzega zatem rzeczywistość, jako przestrzeń na wskroś rozbudowaną
kolorystycznie i formalnie w pełnym kształcie wyrazu. Aby ujawnić ten proces
afirmacji posiłkuje się zasadniczo techniką olejną na płótnie w duchu i stylu
koloryzmu z respektowaniem bogatej formy rysunku i kompozycji, jako konstrukcji
obrazów. Pojawiają się więc, szczególnie ważne barwy w nasyceniu: zieleni
Veronese oraz fuksji, bieli, sepii i Sieny, jak i błękitu, czy szmaragdu. Koloryt
ten jest w pełni nasycony i zróżnicowany. Artystka z przekonaniem operuje
zarówno większymi i mniejszymi płaszczyznami, często rozbijając gestem
malarskim opisową formę światła i feerią tęczowej barwy. Jesteśmy zanurzeni w
onirycznym bajkowym idealnym świecie ciepłych radosnych i przyjemnych emocji.
Sztuka ta daje wytchnienie i imaginację harmonii oraz homeostazę. Cały czas
odbiorca doświadcza doskonałej wręcz muzycznej wibracji w barwnych dźwiękach
melodii. Szczególnie ważne dla tej twórczości są pojęcia sentymentalizmu i
sztafażu, czy pejzażu klimatycznego w ujęciu postimpresjonistycznym. Wydaje
się, że dzięki sztuce Anny Hryniewicz–Szulc gdzieś został odsłonięty kamień
ciszy współczesnego malarstwa. A owa prawda, jako dokument autentycznego i
plenerowego malowania w wolnej otwartej przestrzeni tychże zabytkowych,
klimatycznych miasteczek i wiosek Prowansji, uświadamia nam jak bardzo
współczesna artysta „odizolował się” już od wrażeń tak podstawowych jak
doznania natury, bądź zachwytem nad formami przyrody, którym chyba jedynie
dzieci i osoby starsze poświęcają swój drogocenny czas, gdyż są wstanie
zatrzymać się nad owym bazowym światem. Dlatego widz z wielką atencją
przebywa wśród obrazów Anny Hryniewieckiej–Szulc i zostaje oczarowany owym
ulotnym niematerialnym a jednak wielce przebudzonym zmysłowym światem, gdzie
róże i pnącza winogron wraz z dzikimi krzewami i bujną roślinnością drzew
otulają zmurszałe budynki, ozdabiają podwórza z przydrożnym kotem... Stają się
więc synonimem naszej „duszewnej” przestrzeni, po to by "nas w aniołów
przerobić", przenosząc nas do świata pełnego twórczych wzruszeń, ważnych
ciepłych emocji, ulotnych chwil tych naprawdę ludzkich i ziemskich... AB
Poznań, 25.10.2019
poniedziałek, 30 września 2019
Zapraszamy na wernisaż i wystawę malarstwa Pani Anny Hryniewicz-Szulc pt. "Malarskie zapiski".
Wernisaż w piątek 18 paćdziernika 2019r. o godz. 18-tej.
Wystawa czynna do 27 paćdziernika 2019r. W trakcie wystawy Salon czynny w czwartek, piątki, soboty i niedziele od 17 do 19.
Prace, jak zawsze, można nabyć.
czwartek, 26 września 2019
czwartek, 19 września 2019
środa, 18 września 2019
A oto recenzja z wernisażu i wystawy Szymona Adamczyka:
Wystawa
Malarstwa: "Obrzeża" - Szymon
Adamczyk
Galeria
Salon Sztuki Kreatura – Kurator: mec. Andrzej Maciejewski
"Strefy
Graniczne" tekst: dr Agnieszka Balewska
Żyjemy świadomie wtedy,
kiedy ufamy zasadom i regułom przygodności Świata. Jednocześnie chcemy
przeczuwać wielką Tajemnicę naszego życia, oznaczoną Tu i Teraz oraz przyszłą
Wiecznością. Czuwamy więc w respekcie świętości i egzystencji Dobrego Bytu...
Otwieramy się na ciąg niekończących się poszukiwań i fragmentów, jak znaki i
didaskalia na peryferiach naszej egzystencji. Szymon Adamczyk w tych
transcendentaliach właśnie tak wyraża swoją filozofię, tworząc na płótnie i
papierze. Maluje niezwykle delikatnie, łagodnie i subtelnie. Wystawa nosi
znamienny tytuł: "Obrzeża". Sam autor prezentowanych dzieł, to nota
bene absolwent UAM Wydziału Prawa i Administracji oraz studiów podyplomowych z
dziedziny Sztuki, Psychologii i Logopedii. Przez wiele lat pracował z dziećmi
niesłyszącymi, jako nauczyciel plastyki i animator arteterapii. Swoje prace
wystawiał na pokazach indywidualnych, zbiorowych w kraju i zagranicą. Zatem,
jako malarz i edukator wykorzystuje różnorodne techniki malarskie. Przede
wszystkim opracował i oswoił swoją własną technikę akrylową i temperową.
Artysta często inspiruje się przeżytymi podróżami, oraz wspomnieniami i
fotografiami, które przekształca w sposób świadomie artystyczny w formy
idyllicznych, nostalgicznych pejzaży. Obecna wystawa to prezentacja
różnorodnych cykli. Wydawałoby się, iż w pozornym odczuciu są od siebie
wyraźnie odmienne, jako style. Lecz przy głębszym, uważnym poznaniu tak nie
jest. Malarz bowiem operuje silną, spójną, głęboką dominantą kobaltu, czerni,
szarości i bieli, łamanych niekiedy rytmem, drganiem w postaci smugi: ugru,
lazuru, czy karminu. Odbiorca odnosi wrażenie, że owe symboliczne i mistyczne
pejzaże płyną i snują się niczym powidoki dymu i mgły a wszystko zanurzone jest
w cichej i subtelnej, pastelowej narracji. Opowiadają nam one o tym co
delikatne i wrażliwe bez przemocy, fałszu i siły. Nostalgiczne formy i odcienie
barw oraz kontury horyzontów rozpływają i dematerializują się w oczach. Plany
rozpuszczają się pod miękkim pędzlem artysty. Autor zdaje się mówić o stanach,
które być może nie są zbyt decyzyjne, ale równie istotne, jak dni jesiennej
szarugi i deszczu, które też „są komuś potrzebne” do przeżywania swoistej
zadumy. Sztuka Szymona Adamczyka zatem, jako miniaturowa w głównym oglądzie i w
formie stonowanych, wyważonych barw, tym samym w przekazie przenosi świadomość
i uwagę widza do wielkich metafizycznych i mistycznych systemów filozofii
Wschodu oraz narracji duchowości Ojców Pustyni na gruncie Chrześcijaństwa.
Jesteśmy więc też „niemymi świadkami” tak, jak milczące są owe harmonijne
widoki: pól, jezior, wzgórz, dolin, lasów, a w nich korony drzew, przebłyski
słońca i zwiewność naturalnej fauny i flory. Na wystawie tej pokazane zostały
przestrzenne, wrażliwe wizje, które zwiastują nam - widzom osobliwe ciemne i
świetliste jesienne wieczory, deszczowe zacinanie wiatru. Prace zjawiskowo
akcentują te miejsca i sytuacje, które w jaskrawym świetle pełnego dnia są
przez nas niedostrzegane, lub giną w potoku zdarzeń naszych mocnych, szybkich
chwil, które przeżywamy często „z rozpędu” i nie zauważymy owych subtelności.
Są to te momenty, od których uciekamy. Płyną one w naszym życiu wraz z
upadającymi liśćmi i gałęziami, kasztanami też zwiewnymi szarugami a są równie
istotne w naszym naturalnym świecie, jak w wiosennym kontraście - pierwsze
przebiśniegi... Zatem wpiszmy się w nadchodzące zmiany w naszym „wrześniowym
przesileniu”, bo jak zawsze owe przemiany są najbardziej trwałą mocą w naszym
życiu. Starajmy się podobnie, jak czyni to artysta Szymon Adamczyk dostrzec
niepodważalną i wrażliwą wartość poznania w tychże szczególnych aspektach
spokojnego i szarego pejzażu, Obrzeży, jakie nam być może przyniesie
nadchodząca Jesień. I sprawi, że odbudujemy z nimi więzi oraz uczyni nas ona
również otwartymi na ważne, ludzkie, ciepłe i życzliwe emocje...
Poznań, 17.09.2019r.
AB
sobota, 14 września 2019
niedziela, 16 czerwca 2019
Wystawa
Batiku i Fotografii w Galerii: Salon Sztuki Kreatura w Poznaniu,
w
wykonaniu Artystów: Gabryeli Nawrot i Łukasza Nawrot
Kurator:
mec. Andrzej Maciejewski
tekst:
dr Agnieszka Balewska "Barwny Batik i czarno-biała Struktura Świata".
Sięgając do źródeł i historii korzeni Batiku to wiadomo,
że jest techniką malarską polegającą na kolejnym nakładaniu wosku i kąpieli
tkaniny w barwniku, który farbuje jedynie miejsca nie zamaskowane warstwą
wosku. Dla uzyskania specjalnych efektów proces woskowania i farbowania można
powtarzać wielokrotnie. Batik to przepiękny i pierwotny oryginalny sposób
postrzegania i przeżywania życia przez proste i elementarne formy praktyki duchowej
ludów zamieszkujących Indonezję a zwłaszcza wyspę Jawa. Później stało się, że
metoda i kultura wielokrotnego barwienia materii na zasadzie traconego wosku
rozpowszechniła się na całym półwyspie Indyjskim, w Chinach i na terenach
półwyspu Arabskiego. Batiki znane są szczególnie w postaciach kolorowych
materii użytecznych, ale też i w „świętych tkaninach”. Są sposobem kultywowania
tradycji - od zawsze, wśród tubylczej
ludności. Stanowią materie, które głównie zdobią ludzi, jako ich odzienie i
ubiór. Okazuje się, że praktyka
barwienia tkaniny dzięki odkrywaniu i przykrywaniu jej woskiem oraz zanurzaniu
jej wielokrotnie w rozpuszczonych naturalnych barwnikach roślinnych jest
odkryta na Zachodzie stosunkowo niedawno. W Europie zaczęła być modna pod koniec
XIX wieku a w Polsce stała się bardziej popularna w czasach Secesji, kiedy
zapanował trend orientalnych inspiracji wschodnimi i azjatyckimi postaciami /
tworami kultury i sztuki. Wtedy wówczas wyłuskano dla potrzeb sztuki wysokiej,
szczególne walory i wartości estetyczne samego procesu, który jest bardzo
żmudny i wymaga wiele cierpliwości, nie da się go powtórzyć w żaden sposób.
Efekt jest unikatowy i elementarnie archaiczny, niesterowny. Jest tym samym
nieprzewidywalny.
Wydaje się zatem, że wystawa Gabryeli Nawrot;
absolwentki ASP im Wł. Strzemińskiego w Łodzi – dyplomowanej w 1968r. /
opowiada nam te właśnie ziemskie, proste i pierwotne historie, odnoszące się do
praprzyczyny i początku powstawania biologicznych komórek czy molekuł. Formy
artystyczne w jej prezentacji są syntetycznie i doskonale opracowane. Wydaje
się, że tenże uwolniony proces barwienia dokładnie realizuje swój intuicyjny
plan i rozwój twórczy pod troskliwym okiem artystki, która daje niezwykłe
otwarte pole do popisu owej spontanicznej, a jednak racjonalnej, czy wręcz
kontemplatywnej i duchowej praktyce artystycznej. Prace malarki są definiowane
formami: koła i kwadratu oraz układem linii. Owe symbole odwołują się do
podstawowych ludzkich form abstrahowania i komunikowania się intelektem -
między nami, osobami. Są to pierwsze i ostatnie formy, które człowiek
rozpoznaje, jako idealne i humanistyczne wartościowe, symbolizujące
transcendentalne i boskie aspekty ludzkiej wyobraźni. Również w pracach malarki
widzimy drobne elementy i różnorodne szczegóły prac oraz ich nawarstwianie i
sfumato, przekształcania i strukturyzowania. Montowane są one na płaszczyźnie
lekkich a jednak gęstych materii i opracowane / zamknięte często granicznymi
listwami bambusa. Widzimy zatem: „wejścia i bramy, katarakty i progi oraz
parawany i wachlarze”, przez które uważny ludzki wzrok z uporem przebija się do
prawdy tychże płócien. Całość wystawy została pomyślana i zbudowana
emocjonalnie równie silnie, co ideowo i mocno konceptualnie, gdyż w wspólnie z
artystką w owej prezentacji prac, bierze udział również jej syn, czyli Łukasz
Nawrot, który jest absolwentem (PWSSP) ASP z 1994 r. na Wydziale Form
Przemysłowych w Łodzi. Z kolei, jako artysta / wzornik / architekt - fotografik
pokazuje równolegle swoje systemowe fotografie, opisujące pewien rytmiczny
sposób abstrahowania budowli; drewnianych, kamiennych budynków, czy struktury
roślin, drzew, lub np. majestat energetycznych wiatraków na wybrzeżach
Bornholmu. Owe oszczędne prace fotograficzne ukazują syntezę ludzkiej ingerencji
w naturę i jej zapożyczeń oraz wprowadzania inspiracji naturalnych do naszej
cywilizacji. Zatem pokaz tych dwóch różnych ekspresji artystycznych niezwykle
dopełnia się na wystawie poświęconej strukturze natury i pojęciom wyższej
duszewnej i twórczej artykulacji. Prace dwojga artystów pokazały równoczesny i
symultaniczny aspekt uważnej obserwacji oraz cierpliwej i niezwykle pogodnej
pracy nad materią tworzywa. Oglądając dłużej i w pełnym skupieniu wspominaną
wystawę – widz odczytuje wielką harmonię w komunikacie artystów i widzi owe
subtelne twórcze połączenia w penetracji badania ziemskiego tworzywa. Dzieła
ukazują oszczędną i przejrzystą strukturalną grę materii i kontrastów oraz
czułą praktykę i respekt dla poznawanego i przeżywanego świata z jego historią,
naturą i wizją. Polecam Państwu do kontemplacji owe migoczące i
witrażowe batiki, które w sposób bezpośredni wibrują w oczach odbiorcy a dla
owej żywiołowej równowagi warto zanurzyć się w czyste i lapidarne prezentacje
fotograficzne, które ujmują w syntetycznej formie i klarownej wypowiedzi nasze
ludzkie różnorodne Drogi Widzenia Rzeczywistości... AB
piątek, 14 czerwca 2019
Jeszcze recenzja dot. twórczości Macieja Greli - wieczór poetycki tomiku pt "Order ostu":
Ars Poetica &
Ars Medica
Analiza postawy
oraz twórczości humanistycznej i poetycznej Macieja Greli
"order
ostu", czyli poezja „akąd ze skwak” - tekst: dr Agnieszka Balewska
Zazwyczaj człowiekowi przypisane są charakterystyczne
i typowe, jednorodne zdarzenia, i często też powtarzają się one dość rytmicznie
w naszym ludzkim życiu. A jednak czasem wyrasta suchy i dumny oset w ogrodzie,
lub wiecznie drgająca i żywiołowa pnąca roślina na skalnej mensie, czy migotliwy
kaktus w pustynnej krainie. Tak właśnie ujawnia się niezwykła postać „zwykłego
lekarza”. I jeśli uczestniczymy w tym tzw. zwyczajnym procesie przeżywania i
zapadania na choroby oraz leczenia z tychże, to wiemy wówczas ile znaczy owa
droga powrotu do zdrowia pod uważnym i ciepłym okiem oraz wprawną ręką dobrego
lekarza, którym jest z pewnością Maciej Grela. Humanista i erudyta zatopiony w
meandrach greckiego labiryntu, który wielokrotnie odnajduje swojego Minotaura,
aby go unieszkodliwiać w sposób przenikliwie skuteczny w naszych wewnętrznych
organizmach. Niczym Prometeusz wyrywa światu jego wieczną „ognistą” muzykę Buzuki
i powiew radości, opłaconą dźwiękiem słów i wrażliwością czułej harmonii, jak
szlachetną i oczyszczającą harfą Apolla. Maciej Grela zatem w pasjach swojego
życia, wybrał i połączył w sobie owe dwie narracje, te które są intelektualnie
bardzo wymagające: medycynę i poezję, też takie które wymagają rozwiniętej
świadomości. Nie sposób bowiem tworzyć poezji i jednocześnie będąc
współczującym wszelkim istotom żyjącym ratownikiem - bez czułego zaangażowania
i doceny owej pierwotnej greckiej / naszej europejskiej spuścizny i kolebki,
która dała probierz wszelkiej definicji, jak też jest prastarą formą Leczenia
Asklepiosa oraz Kulturą Bycia w świadomym rozwoju, czyli od zawsze „poznaj
samego siebie”, jak mówią Delfy.
Te wszystkie wspomniane aspekty ludzkiej
egzystencji obejmują osobowość autora tomiku poetyckiego „order ostu”, którym
jest poeta i pediatra Maciej Grela. Słusznie też uważa on sam, że owa codzienna
postawa stawiania się do życia w jasnym płonieniu optymizmu, nie jest
powierzchowna ani naiwna, gdyż wynika z faktu bycia głębokim świadkiem
ludzkiego cierpienia i uczestnikiem niejednej walki, czasem wygranej, czy też
przegranej. On sam wie i ma świadomość, jako wrażliwy „katalizator” w
uzdrawianiu i przymnażaniu dobrostanu życia, ile wymaga ofiary owa cena, którą
płaci za talent krasomówcy i płynnej słownej woltyżerki oraz intelektualnej
zabawy w ustawianiu: literackich przerzutni, porównań, czy analogi,
intensywnych zagęszczeń faktograficznych cytatów z czasów przeszłości. Autor
również czerpie inspirację z codzienności i
teraźniejszości bogatej w wiedzę, co stanowi owo cierpliwe tkanie
ludzkiej tajemnicy. Poezja twórcy często ukazuje zagadkowy i wręcz zabawny,
intrygujący sposób przeżywania świata doczesnego. Staje się on momentami
przewrotnym, ale też uważnym obserwatorem i analitycznym interpretatorem
zachowań ludzkich, kulturowych i
cywilizacyjnych. Istotnym dla niego jest koncentracja na miejscach
powszednich, które stają się dla autora nośnikiem mitycznych znaczeń i
wartości, podobnie jak cytowane przedstawienia, czy osoby, też postacie noszą w
sobie archaiczne światło wiedzy, bytu, dramatu i również piętna fatum.
Poeta Maciej Grela tworzy swoje wiersze od
zawsze, zapisując je często w komórce, czy na receptach, notując i wylewając
swoje barwne i pełne nasyconej starożytną wyobraźnią strofy białych wierszy.
Posiadają one walory homonimów, wyrażeń bliskoznacznych czy onomatopei. Jest
progresywnym autorem i odważnym twórcą, który w sposób jasny i prosty wskazuje,
że bez jego materii poetycznej świat byłby uboższy. Tak więc, niech Maciej
Grela zawsze ujawnia nam swoje „achajskie korzenie” i ewangeliczne inspiracje,
tak mocne i prawdziwe, iż można na nich budować dom na skale i to dom, który
jest otwartym schronieniem dla każdego człowieka i niespodziewanego,
cierpiącego przybysza... AB
I oto wybrany wiersz, fragment twórczości
Macieja Greli, który zdaje się być dedykowany nam wszystkim wrażliwcom i
duchowym spadkobiercom starożytnego, wiecznego dramatu wraz z ludzką drgającą
duszą...
szopen bez serca
zaleca się do róży
róża do powietrza
węch więdnie
liście gonią mnie
jakbym był
człowiekiem
podsłuchują nas
w ostatniej godzinie
stulecia
drzewa śmiertelne
poniedziałek, 10 czerwca 2019
wtorek, 14 maja 2019
wtorek, 7 maja 2019
czwartek, 2 maja 2019


Grażyna
Rafałowicz: "Jedwabne Impresje" – malarstwo na jedwabiu.
Galeria „Salon
Sztuki Kreatura” – kuratorzy: Hanna i Andrzej Maciejewscy
"Barwne fale
i tkane poświaty" – tekst dr Agnieszka Balewska
Grażyna Rafałowicz jest artystką - malarką i cenionym,
uznanym klasykiem. Jej prace są ikoną
malarstwa na jedwabiu. Początki jej twórczości sięgają lat siedemdziesiątych XX
wieku. Wówczas to ukończyła Wyższą Szkołę Sztuki Stosowanej w Poznaniu na kierunku
malarstwa w zakresie tkaniny artystycznej. Od zawsze interesowała się sztuką
chińskiej kultury, zatem jej inspiracje przypadają na okres znacznego
wyizolowania Polski w latach PRL z wpływów zachodnich. I artyści często
bardziej nastawieni byli na wewnętrzną emigrację i też wyciszenie, czy medytację
skoncentrowaną na własnym, autentycznym warsztacie pracy, który miał też
rzeczywiście ograniczone środki wyrazu. I jak ukazuje znaczny dorobek artystki,
(która stosuje naturalne barwniki i autentyczne materiały z jedwabiu do swojej
twórczości), to jednak możliwości techniczne były w jakiś sposób szczupłe i
pierwotne. Natomiast osiągnięty wyraz artystyczny owej sztuki stawał się / i
nadal jest / przejrzysty, bezpośredni, lapidarny i jasny. Praktyka artystyczna
zatem, niczym wewnętrzny rozwój i modus vivendi stanowiła (i często nadal
tworzy), jedyny alternatywny rezerwuar wolności w zastanej rzeczywistości. Jest
on zawarty w procesie, jaki może nosić / posiadać w sobie „obywatel”. Z kolei
malarstwo chińskie / de facto, stanowi główne źródło inspiracji Grażyny
Rafałowicz. Jest odmienną twórczością i myśleniem o sztuce od rozpoznawalnej
postaci malarstwa zachodnioeuropejskiego. Różnica zasadza się w sposobie
przeżywania samego malarstwa. W Europie kładzie się nacisk na formę i treść
oraz osiągniętą ich syntezę w końcowym rezultacie dzieła. Natomiast malarstwo
wschodnie opiera się na doświadczaniu iluminacji w trakcie tworzenia owego
malarskiego procesu, jako odbicia świadomości i "przebudzenia". Jest
to tym samym uważna, kontemplacyjna obserwacja i przyglądanie się przyrodzie
oraz wielokrotne wchodzenie do wewnątrz „jej ogrodu i spacerowanie w nim”, a
nie tylko spoglądanie na naturalne piękno z „zachodnim dystansem”, czy
zewnętrznym przeżywaniem doświadczanego krajobrazu fauny i flory. Wracając do
meritum, najbardziej charakterystyczną cechą wielkoformatowych prac Grażyny
Rafałowicz jest ich bezpostaciowość i bezprzedmiotowość. Prace oparte są na
abstrahowaniu roślinnym i naturalnych motywach, których nie rozpoznajemy w
pierwszym rzucie oka, ale domyślamy się ich przy dłuższym wglądzie. I co
najciekawsze, te kwieciste i liściaste kompozycje układane są z powiększeń i
zbliżeń oraz większych fragmentów naturalnej rzeczywistości. Kontrasty koloru
form malowane są przemiennie: raz wypływają jedne z drugich i miękko opisują
podłoże materiału, a innym razem kreślone są dynamiczną i mocną, jednoznaczną,
szeroką, barwną linią. Obrazy są kilkumetrowe, więc widz odnajduje się w
przemożnej malarskiej masie i biologicznej gęstwinie. W efekcie działanie prac
jest bardzo sugestywne i przemawiające. Pojawiają się w nich kolory: czerwieni,
fioletu, bordo i zieleni. Pomimo wsobnej dynamiki, sztuka ta jest bardzo
wyważona i wręcz dystyngowana, uszlachetniona przez delikatne formy i zwiewne
jedwabie, które pulsują i oddychają, lekko reagując na przemieszczanie się
odbiorców po wystawie. Tym razem Salon Sztuki Kreatura okazał się całkowicie
wyzwolony z kontekstu twardej materii i przeniósł nas wszystkich gości do odmiennych czasoprzestrzeni. Gdzieś,
zobaczyliśmy i odczuliśmy wielogodzinne i długofalowe procesy tworzenia tychże
artystycznych tkanin. Ogarnięci wielkim spokojem i radością uczestniczyliśmy
wszyscy w ich kontemplacji i podziwie. Odbiorcom wydawało się, że te malowane
jedwabie przywołały nostalgie minionych czasów. Byliśmy wyjątkowo wzruszeni i
wręcz bezbronni, gdyż „obrazy pachniały” na przemian „i późną wiosną i wczesną
jesienią”. Namalowany czas więc zawinął się gdzieś we fragmentach natury,
ukrytej i lekkiej, pełnej delikatności i subtelnego dotknięcia pędzla, w jego
wielorakiej gęstości i nasyceniu, tak jakbyśmy zostali zanurzeni w wielką ciszę
i harmonię miękkiego oceanu myśli, tam - gdzie lecą żurawie. AB
Zapraszamy na wystawy malarstwa na jedwabiu Pani Grażyny Rafałowicz. Salon w trakcie wystawy czynny od 3 do 12 maja 2019r. w czwartek, piątki, soboty i niedziele od 17 do 19.
Wernisaż 3.5.2019 godz. 18:00.
sobota, 13 kwietnia 2019
Tadeusz
Sobkowiak „Osobliwości”
W
Galerii „Salon Sztuki Kreatura” w Poznaniu
-
kurator Andrzej Maciejewski
"Nokturny
i gwieździste zmysły" – tekst dr Agnieszka Balewska
Myśląc i śniąc o
kosmicznych przestworzach, znajdujemy się często w czarnych czasoprzestrzennych
fałdach. Nie są one niczym określane ani zdefiniowane. Widzimy właśnie je i też
w tej rozmarzonej malarskiej podróży, sztuki Tadeusza Sobkowiaka, stoimy przed
odwieczną ich tajemnicą. Rozplątujemy żywe gwieździste meandry naszych
zagadkowych, często niejasnych i niezbyt precyzyjnych domyślnych transfiguracji
i osobliwości, jako niełatwego i złożonego onirycznego świata. Oto przekonania
i wiara oraz ufność, bezpieczeństwo w obrazach tego artysty. A jednak możemy
spodziewać się czasem niepokojącego, nagłego, niezwykłego lśnienia i odblasku
łagodnego miękkiego światła gwiazd, czy księżyca. Gdzieś widzimy postacie
antropomorficzne i znaki tajemnicy, które rozkodować się nam nie dają i umykają
naszej wytężonej i to nawet sprawnej – uwadze. Takie więc, złożone i zagadkowe
obrazy nosi w sobie sztuka Tadeusza Sobkowiaka. Dowiadujemy się z tychże wizji
o wielu aspektach naszego tajemniczego wewnętrznego życia a także mocy naszej
kosmicznej aury i boskiego przeznaczenia. Niektóre z przedstawień wydają się
bardzo dramatyczne, wręcz ciężkie i stalowe, lub poznawalne i przyjazne a
czasem niewiarygodne i wręcz wrogie. Wszystko jednak zależy od naszej
elastycznej wyobraźni, która może kierować się w pozytywną ciekawość wszechświata,
lub w niebezpieczne okoliczności, związki, czy nieprzewidywalne problemy. To my
zatem decydujemy, której sile damy moc znaczeń i interpretacji szczególnie dla
tychże obrazów. Dlatego główną rolę w percepcji sztuki artysty odgrywa
właściwie otwarta i mądra postawa obserwacji u samego odbiorcy. Nie znaczy to,
że roszczę sobie prawo do jedynej prawdy. Ale staram się, respektując całą
złożoną strukturę i ekspresję sztuki Tadeusza Sobkowiaka - nie fokusować na
swojej własnej małej, ludzkiej narracji, gdyż w rzeczy samej praktyka tego
malarza wyrasta daleko, poza kanony naszego ustalonego piękna oraz dogmatu
przejrzystości. I to co szczególnie ujmujące, urocze, czy przyciągające – to
wrażliwe, rozświetlone gwieździste mgławice, lunarne aspekty dobrych nocy... To
również kosmiczny pejzaż, który tchnie grą i życiem, ten który rozwija też
swoje wieczorne tańce i pląsy – głuchych dzwonków, migoczącej i dźwięcznej
klepsydry. Zatem to czas przyczajony wokół pytań nad ludzką egzystencją oraz
odczuciami pierwotnych, wiecznych przestrzeni i gładkich materii. Dlatego też
malarstwo to z założenia i koncepcji, przykryte zostało przez artystę szklanymi
taflami. Dzięki nim stało się lśniące, niczym czarny marmur i mówi znacznie
więcej ze swoich szklanych i mistycznych gablot, niż pozornie podobne witryny
sklepowe, czy lustrzane drzwi i okna banków. I zdaje się widzowi, że
uczestniczy w głębokiej ciszy ludzkiego, bazowego, metafizycznego i
elementarnego poznania. Rozumienie to staje się powolnym oswajaniem tych
przejmujących głębi, ku „ciepłemu odkryciu”, że są one tak bliskie, jak
pluszowy koc, który otula nasze ludzkie ciała zimową nocą. Zatem spotkanie tych
granitowych, zarazem miękkich pejzaży pozwala nam zrozumieć, że ekspresja
artysty osiągnęła w swoim wymiarze, pełną emocjonalną równowagę, która stała
się naszym balansem poznawczym. A także wytwarza w nas / widzach probierz
wielkiego spokoju, również pomimo cytowanych, dynamicznych scen oraz tytułów,
które warto tutaj przytoczyć. Jest więc: "Recykling", "Pomiędzy
wczoraj a dziś", "Zbieracz gwiazd", "Mroczna Bogini",
"Kozice", "Malarz gwiazd i jego muza", „Wyspa bojowych
klaczy na wybiegu". Dlatego Artysta ukazuje dzięki nazwaniu – świat pełen
siły i mocy. Jest on przyjazny na wskroś, ale też głęboki, jak notatnik z historii
mitologii i wiedzy / gnozy, lecz nie stał się przez to dydaktyczny, oceniający
czy dogmatyczny. Tadeusz Sobkowiak pozastawia bowiem odbiorcy swoje subtelne i
delikatne wizje zapamiętane ze snów, które są na wskroś ludzką historią życia i
w pewnym sensie jego pocieszeniem. Pozwólmy zatem żyć tym mitycznym
opowieściom i bajkowym zdarzeniom, gdyż ich kruchość i nostalgia osłonięta jest
tylko kawałkiem szyby, być może właśnie dlatego przeglądamy się w tychże
obrazach, jak w lustrach i widzimy samych siebie pośród tej wielobarwnej i
zagadkowej opowieści, jako przygody naszych marzeń i tęsknot. Nie dzielmy
też tych prac „na czworo”, gdyż owa subtelna wypracowana, malowana ścieżka
artystyczna otwiera przed nami niezwykłe możliwości interpretacji naszych własnych
przeżyć i aby je zrozumieć potrzebujemy jej poetycznej narracji, takiej która
leczy nasze zranienia i ociera łzę. Dobrze więc, że świat zatrzymał się
chociażby na chwilę w tych szklanych, pełnych ciszy nokturnach, bo zawarły one
prawdziwe oblicze wiecznego i bezgranicznego Wszech świa- ta...
[Dr Agi Bali]
13.04.2019
czwartek, 11 kwietnia 2019
sobota, 30 marca 2019
środa, 6 marca 2019
środa, 27 lutego 2019
niedziela, 24 lutego 2019
Przedstawiam recenzję dr Agnieszki Balewskiej:
Patrycja Kowal
"Tworzenie Kreacją Istnienia"
w
Salonie Sztuki „Kreatura” w Poznaniu
u
Andrzeja Maciejewskiego
czyli
"Gęsta materia bezforemnej wody..."
tekst dr Agnieszka Balewska
...Jak wiemy i nie
wiemy... Tak postrzegamy świat wielokrotnych wibracji, przepływów, powidoków i
zakłóceń, też transparentnej percepcji i przetwarzanych informacji naszego
wodnego oka. O tych właśnie procesach zdaje się mówić Patrycja Kowal – autorka
prac malarskich na płótnie, kartonie /głównie w akrylu/ prezentowanych
aktualnie na wystawie w Galerii Salon Sztuki Kreatura. Artystka, jako
eksperymentująca a zarazem doświadczona malarka zgłębia tajniki logicznych,
naukowych aspektów optometrii, we własnym, artystycznym rozumieniu na polu
autorskiej sztuki. Sama więc ożywia malarsko owe wewnętrzne prawa i reguły
tychże optycznych, organicznych mechanizmów, które bezpośrednio oddziałują i
wpływają na nasze postrzeganie świata. Procesy te rzutują na ludzkie pojmowanie
i też odmiennie widzenie właśnie wielowymiarowego obrazu rzeczywistości.
Ukazuje się nam, jako zmienny, w przestrzeni materii oraz w wibrującym i
określającym naszym wzrokowym wymiarze tegoż. Patrycja Kowal w sposób biegły
włada nasyconymi tonami barwy i dynamiką struktury farb, w ich ciężkiej materii
i zmiennej formie. Kształtuje wspomniane krystaliczne refleksy i powidoki,
układające się warstwowo na/w strukturze przezroczystej wody. Jesteśmy
świadkami poznawania pozornych, wrażeniowych doznań i wyjątkowego ich
zauważania, które definiują tak różne rozumienie, odczuwanie otaczającej
rzeczywistości. Zatem cóż wiemy o niej sami...? Może właśnie poznajemy
wyłącznie powidoki owej realności? (Władysław Strzemiński) Czy może mamy –
jedynie – lub aż – jej doświadczenie? (Jackson Pollock). Zatem owe aspekty
mówią nam o egzystencji faktów, których nie sposób objąć umysłem, logiką,
aczkolwiek one właśnie najsilniej umacniają nas w twardej i racjonalnej
przestrzeni rzeczywistości – w czasie / przestrzeni / osobach / zdarzeniach...
Dlatego, w tak twórczym i jednocześnie też demiurgicznym aspekcie, wyłaniają
się z obrazów malarki – efekty drgań, pulsacji, rytmicznych zagęszczeń, mutacji
i przemian, oraz nieforemnych hybryd. Widzimy i odczuwamy, że obrazy „dzieją
się” w naszych oczach, wodnych przestworzach, lagunach, optycznych kręgach i
meandrach, stając się nowymi, niesterownymi znakami opisującymi świat i
jego egzystencję. Odbiorca jest
„zapraszany” do zanurzania się w owe poświaty i odblaski, w celu rozpoznawania
nowych tożsamości i nieznanych, wizualnych, zaskakujących sytuacji. Te optyczne
zdarzenia wynikają również z bogatej faktury spoiwa malarskiej materii, która
miękko rozwija się w owych dynamicznych płaszczyznach otwartych obrazów.
Patrycja Kowal przykłada szczególną wagę do pamięci wspomnień i pamięci
przestrzeni. W twórczym zamierzeniu ujawnia głównie to, co okazuje się
najbardziej zmysłowe w grze wodnych poruszeń, podobnie jak w budowie naszego
ludzkiego oka „pracują płynne procesy percepcji”. Tak więc np. w wystawionych
dwóch bliźniaczych kwadratowych obrazach „Przekrwienie” oraz „Śmierć w
Niebieskości” dokonuje się właśnie owa analogia między okiem i obrazem w
widzeniu struktur oraz w tychże biologicznych, wizualnych zakłóceniach.
Natomiast intensywność / moc faktury i przenikania oraz wchłaniania jednej
barwy w drugą i kolejną, jako synchroniczną – wywołują u widza wręcz namacalną
obecność światła. Owa kolorowa i migocząca jasność oraz odblaski definiują
unikatowe kształty, ugięcia, odbicia, potęgując tym samym wrażenie ruchu, niebywałej
dynamiki, potęgi żywiołu i nieskrepowanej wolności stwarzania. Zostajemy
zatem zespoleni z obrazami, w bardzo
pierwotny i elementarny sposób. Jesteśmy poddani też ich wiarygodnemu tworzywu
i dobremu warsztatowi, które Patrycja Kowal formułuje w pełnym i przekonującym
malarskim stylu. Oglądając uważnie jej artystyczną prezentację, odbiorca
zostaje poruszony i wręcz zanurzony w odwieczne i niezależne prawa tej samej
stwarzającej energii, w metafizycznym świecie naszej wyobraźni. Artystka
wyraźnie prowokuje i skłania do istotnych, egzystencjalnych pytań i to raczej
takich kwestii, które pozostają w nas bez oczywistej odpowiedzi. Zatem
zjawiskowa bezforemna sztuka wody Patrycji Kowal staje się de facto i kreacją i
artystycznym myśleniem: poza–formą...
wtorek, 5 lutego 2019
Subskrybuj:
Posty (Atom)