Pulsujące Powietrze Światła – w Twórczości Andrzeja Maciejewskiego „Z perspektywy miotły” Galeria Kreatura w Poznaniu
dr Agnieszka Balewska
Oto kolejna wystawa fotografik Andrzeja
Maciejewskiego, która w dalszym ciągu jest czystą kontynuacją prac analizy i
przeżycia pierwotnego w estetycznym pojmowaniu i rozumieniu elementarnego
widzenia światła i postrzegania pejzażu. Andrzej Maciejewski autentycznie i
niejako bezwiednie – intuicyjnie, z całą swoją odwagą i pokorą „ustawia się w
odbiciu”. Sam ukrywa się we fragmencie osobistej postawy - wobec zachwytu dla
rzeczywistości – Tej z „rozlanego światła”, w jego fotograficznych pracach
plenerowych. A jako niemy świadek spotkanej Natury - w jej wyjątkowej
dokumentacyjnej wersji słonecznej solaryzacji zdjęć – fotografik – staje się
Jej pierwotnym obrońcą. Ale pomimo całej powagi sytuacji i pokornej postawy
dokumentalisty, spalającego swoją życiową - biologiczną energię na nasłonecznionym
planie pracy fotografa … To, jako autor tychże prac wskazuje na nieco
groteskowy i zabawny sposób odtwarzania naturalnego pejzażu mówiąc żartobliwie,
że „uzyskał ów niewymierny dystans odległości pejzażu przez podniesienie
horyzontu /unosząc jego wysokość/ w obrębie obrazu widzianego w teleobiektywie,
mówiąc -To tak jakbym latał na miotle...:)”. Ukryta iluzja i aluzja, bo
przecież „miotła:” /zamiata/rozpyla i zmiękcza postać rzeczy – ulotnie ją
defragmentując. Dlaczego to ukryte znaczenie ? - Może i w tej zabawnej grze
słów – wyłania się właśnie, iż owa „miotła - pędzel” powoduje to zapylenie i
rozmigotanie i intensywność i żarliwość optyczną, jako scalanie się światła i
dekonstrukcję formy: drzew, trawy, pól, widzialnego zboża również budynków w
oddali. Czasem na planie łagodnych pół-łuków i harmonijnych horyzontów, pojawia
się pionowy, czy diagonalny, bądź poszarpany w formie: ślad dymu z domowego
ogniska, i „choć żar leje się z nieba”...
To jednak to, do ludzkiego świata
należy utrzymywanie i podtrzymywanie ognia - domowego ciepła. Zatem
pojawia się też wspólnota powietrzna, która co jakiś czas pozostawia widzowi
„odgłosy z oddali”. W zamierzeniu autora prac, należy rozumieć jego intencję,
jako przywołanie dalekiej obecności ludzkiej i jej aspekt intensywnego życia -
we fragmentach pokazujących smugi dymu ludzkiego środowiska. Również, jako
wskazanie go - w majestacie żaru „rozbijającego światła”, które powoduje zniekształcenie formy w jej solaryzacji, też
jako fenomen odbierania upalnej rzeczywistości. Zatem ciepło ziemi, powietrza
miesza się razem z zapachem gorącej strawy z paleniska. Nadaje on specyficzny
urok – „wizualny smak” w oczach patrzącego na tę „Naturę Stwórcy” i „rolę
twórcy” owych fotografik... Andrzej Maciejewski wie, że jest cząstką i
fragmentem, kruszyną tego procesu w badaniu Przestrzeni, która skłania ludzkie
głowy, zgina kolana w zachwycie dla Jej bezwzględnego, boskiego i piękna i
nostalgii. Myślę, że prace Andrzeja Maciejewskiego zapraszają nas na upalne
spacery i zatrzymania, na chwile zmęczenia i odpoczynku. On sam bowiem uparcie
i cierpliwie drąży temat, angażując się bez oporu w swoją auto - pracę z
teleobiektywem - czekaniem na świty, południa i porę zmierzchu. Zatem zawsze
uparcie staje na skraju krajobrazu, na poboczu łąki, na brzegu plaży, gotowy ze
sprzętem fotograficznym - który go „podprowadza” w ogląd dokładny, precyzyjny,
nieustępliwy... Dlatego dobrze, że jeszcze są takie jednostki, i jako twórcze
osoby, mierzą się z Dominacją i Naturalnością wbrew kompilacji cyfrowej foto –
grafiki. Właśnie taką Klasę optycznego - bezwarunkowego rejestrowania Natury
prezentuje Andrzej Maciejewski, a wizualnym śladem jest najnowsza wystawa i
świat tego artysty.
Dr Agnieszka
Balewska
24.09.2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz